Wiedzieliście o tym, że niedaleko Warszawy znajduję się zwierzęca nekopolia? Pierwsza powstała w 1991 a ten, położony nieopodal w 2013. „Absolutnie niezwykłe miejsce. Zacytuję opis kolegi Tomka: Jest tam podobnie jak na cmentarzu ludzkim ale bardziej kolorowo, przede wszystkim z powodu różnobarwnych wiatraczków na patykach. W powietrzu unoszą się dobre emocje, smutne tęsknoty i miłość.” – czytamy na FB
„Każdy, kto kocha swojego zwierzaka, po jego śmierci chciałby go pochować. Można wprawdzie opłacić zabranie ciała przez klinikę weterynaryjną, ale nie wie się wtedy tak do końca, co się z nim dalej dzieje. Ludzie starsi, nie mający samochodu i działki, są w takiej sytuacji bezradni. Pan Witold Wojda przed 12 laty przeczytał w gazecie pełną żalu opowieść pewnej pani. Na jej oczach nieuczciwi ludzie, którzy mieli się zająć pochówkiem jej zwierzątka, wyrzucili je na śmietnik. Po przeczytaniu tej notatki postanowiłem coś zrobić, żeby człowiek mógł z godnością rozstać się ze swoim ulubieńcem, nie łamiąc przepisów. Tak powstał cmentarz w Koniku Nowym pod Warszawą.
Najwięcej leży na nim psów (ponad 90 proc.), są też oczywiście koty. I świnki morskie, króliki, chomiki, jest jeden wąż, jeden żółw, szynszyle, szczurki… Właściwie wszystkie zwierzaki, jakie ludzie kochają i mogą trzymać w domu. Najmniejsze z nich to papużka nierozłączka. Największe – koń, ale przedtem został skremowany. Kiedy spaceruje się alejkami cmentarza, w oczy rzucają się przeróżne wymyślne płyty i nagrobki. Ludzie na własną rękę starają się jakoś upamiętnić swoich pupili, przywożą tu różne kamienie, płyty marmurowe, a nawet stawiają pomniczki. I oczywiście potem odwiedzają cmentarz. Wiosną i latem przyjeżdżają często – mówi pan Witold – zimą mniej. Raz w roku mamy święto, które zorganizowałem. Jest to Dzień Pamięci o Zmarłych Zwierzętach. Odbywa się w pierwszą niedzielę października. Łatwo skojarzyć datę, bo to miesiąc przed Świętem Zmarłych. Termin wybrałem ze względu na dzień św. Franciszka (4 października przypada rocznica śmierci patrona zwierząt – przyp. red.). Święto zawsze odbywa się w niedzielę, aby każdy mógł przyjechać. Ludzie wtedy przywożą kwiaty i znicze, sprzątają groby, palą światełka i wspominają. Tak samo jak na cmentarzach dla ludzi.
My właściciele zwierząt tworzymy tu jedną wielką rodzinę. Aby pochować zwierzę na cmentarzu w Koniku, wystarczy zatelefonować do firmy PSI LOS i umówić się. Nie trzeba wcześniej rezerwować miejsca. W ramach rocznej opłaty pielęgnacyjnej właściciel zobowiązuje się do dbania o cmentarz; usuwa się i wywozi zwiędłe kwiaty; stare lampiony i śmieci. Na cmentarzu spoczywają też pies i kocur pana Witolda. Ale jeden kot zrobił mu numer, bo tuż przed śmiercią oddalił się i nigdy już nie wrócił. Wybrał naturalne rozstanie.” (Reportaż z czasopisma „Cztery Łapy” listopad 2002 r.)” (www.psilos.pl)