Publikujemy w całości felieton praskiej dziennikarki, i społecznika.
„Jeszcze chyba tylko ja nie lansowałam się na Otwartą/ Zamkniętą Ząbkowską. Więc pora.
Ale może na początek, zajmę się bardziej aktualnym tematem. Jakieś pół roku temu czytałam o możliwym przedwyborczym scenariuszu – o możliwości prowokacji w Rzeszowie lub …Białymstoku. Jaka to będzie prowokacja, nie powiem, żeby nie poddawać pomysłu, ale wczorajszy marsz LGBT, dziwne zachowania po obu stronach, agresja na pokaz… przyszło mi na myśl, że to właśnie to, i że tak naprawdę, nie wiadomo, kto za kogo się przebrał i co chciał ugrać. Jakby na potwierdzenie moich myśli, w sieci zaczęły krążyć fragmenty filmików w zwolnionym tempie, zwane potocznie diduszkami, czyli przygotowanymi, wyreżyserowanymi akcjami sugerującymi przemoc i straty „poszkodowanych” demonstrantów. Przepraszam rzeczywiście poszkodowanych, bo podobno tacy też są.
Jakieś dwa tygodnie temu, zupełnie spontanicznie zapytałam na fb, pod tekstem zamieszczonym przez pana Roberta Biedronia, o jego dorobek życiowy. Pytanie brzmiało: „Którego sukcesu nie udałoby się Panu osiągnąć, nie informując świata o swoich preferencjach seksualnych, zostawiając tę informację w swojej sferze prywatnej?” Razem ze mną, na odpowiedź, oczekiwało trzydzieści sześć osób, które polubiło moje pytanie. Niestety, zamiast pana Biedronia, odpowiedzi, ale nie na to pytanie, udzieliła mi rzesza jego wielbicieli i obrońców, i choć zarzekałam się, że nikogo nie chcę obrażać, że kieruje mną czysta dziennikarska ciekawość, jak on to widzi, żadnej odpowiedzi od zainteresowanego, nie otrzymałam do dziś. Jak myślicie, dlaczego? 🙁
Jak myślicie, czy istotne jest przekazywanie w swoim c.v. preferencji seksualnych? Czy nie są to dane wrażliwe? Czy takie coś wspomaga czy utrudnia karierę? Czy, jeśli nie ma innych sukcesów czy atutów, to można swoją karierę oprzeć na inności? Przecież to wymarzony argument – nie waż się mnie dyskryminować, bo Cię oskarżę o dyskryminację. No, ja obchodziłabym się jak z jajkiem. Och, jaki fajny europejski i jaki postępowy polityk, artysta, czy cokolwiek chcecie! Ale miało być o marszu w Białymstoku.
Należy odróżnić preferencje seksualne od rozwiązłości i nieobyczajnego zachowania, z jakim spotykamy się na niektórych paradach LGBT. Gdyby heteroseksualni partnerzy wyszli na ulicę nago, dostaliby od razu mandat, bo są paragrafy na takie zachowanie w kodeksie karnym. Wystarczy jednak, żeby zasłonili się tęczowym listkiem i nikt nie sprawdzałby ich preferencji. Bo są postępowi i walczą o prawa mniejszości. Otóż, jest wielu ludzi, którzy wykorzystują tę różnicę. Widzimy to codziennie i coraz częściej. A w Białymstoku, zobaczyliśmy, jak można to wykorzystać w walce politycznej i zbliżającej się kampanii wyborczej. Nie dajmy sobą manipulować, ufajmy sobie i swoim oczom i uszom, nie masowej wyobraźni. Proszę…
Acha, Ząbkowska. Na Ząbkowskiej stare lampiony zastąpiono nowymi, z recyklingu, nawiązującymi do kurpiowskich pajączków. Nie wszyscy skojarzyli ten związek ze sztuką ludową i rozgorzała dyskusja, w której zwolennicy pajączków wygrali jeden do zera. Jednogłośnie, natomiast, skrytykowaliśmy nowy projekt warszawskich ławek – szczególnie ten z Czarną Madonną, wywołał poruszenie i krytykę. Przyznaję, był po prostu brzydki i musiał ulec ogólnej niechęci Prażan. W oczach artystki, cel jednak został osiągnięty, bo jak zauważyła moja znajoma ze świata sztuki, sztuka ma poruszać i dopóki krew się nie leje, wszystko jest w porządku. Żebyż to jeszcze była sztuka…
Beata Bielińska-Jacewicz
fot. własne: kurpiowski pajączek w nowym wydaniu