Mimo zapewnień białoruskich władz, do polskiej szkoły w Grodnie znów nie mogą się zapisać wszyscy chętni. Stało się tak, choć tydzień temu o rozwiązaniu problemu polskich dzieci informował po rozmowie z Michaiłem Miasnikowiczem, szefem Rady Republiki Białorusi marszałek polskiego senatu Stanisław Karczewski.
– Niestety obietnice przyjęcia wszystkich chętnych do szkół polskich na Białorusi pozostały tylko obietnicami. Polska szkoła w Grodnie już informuje rodziców, którzy chcą złożyć dokumenty, że lista pierwszaków została zamknięta i dodatkowych dzieci już nie przyjmują – pisze Andrzej Poczobut na Facebooku.
Dziennikarz i działacz Związku Polaków na Białorusi informuje, że do szkoły przyjęto jedynie 84 pierwszaków. Choć zapisy trwają formalnie do końca sierpnia, miejsca skończyły się już pierwszego dnia, 12 czerwca. Białoruskie władze oświatowe zapewniały jednak wcześniej, że wszystkie polskie dzieci będą mogły się uczyć w języku narodowym.
– Z mojej wiedzy wynika, że już odmówiono przyjęcia co najmniej 4 dzieciom. I ta lista będzie każdego dnia się powiększała – pisze Poczobut, prosząc internautów o nagłośnienie problemu.
Działacz ZPB twierdzi też, że władze szkoły zostały zastraszone przez KGB.
Redukcja miejsc w polskich szkołach w Grodnie i Wołkowysku jest od lat kością niezgody pomiędzy Warszawą i Mińskiem. W styczniu br. wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk zapewnił, że sprawą zajmą się MSZ i MEN.
za; belsat.eu