Ano dlatego, że władze miasta nadal nie rozumieją, że wygórowane stawki za najem lokali przedsiębiorcom i handlowcom prowadzi do strat – lokale miesiącami i latami stoją puste, nie zarabiają na siebie i starzeją się, co prowadzi do konieczności prowadzenia kolejnych remontów na koszt podatników.
Np, na ulicy Mińskiej 20/Głucha, czy Grochowskiej 302 gdzie jeszcze rok temu była lodziarnia. Właściciel próbował negocjować z ratuszem ceny dotyczące najmu lokalu, bo wiadomo, że to to biznes sezonowy, niestety ceny mu nie obniżono. Nie ma lodów, a kolejny lokal stoi pusty.
Tak jest na Puławskiej, Malczewskiego, i w wielu innych miejscach w Warszawie!
Niestety dobre lokale przejmują banki, apteki, a prywaciarze są rugowani z mapy miasta.
PW