„Może to moje subiektywne wrażenie, ale ostatnio naszła mnie taka refleksja, że magia Warszawy gdzieś bezpowrotnie wyparowała.
Zbliża się majówka, ale nie ma już klubokawiarni nad Wisłą, nie ma Pomostu 511 czy Miami Wars, gdzie spotykałam się z przyjaciółmi w ciepłe wieczory. Już od dawna nie ma przytulnego wnętrza OSiR-u, przypominającego Kreuzberg 5, 10, 15, Warszawskiej, tańców pod gołym niebem w Domkach Fińskich lub na Agrykoli. Na Placu Zbawiciela nie ma tęczy, a w Planie znajomych twarzy. Nowym Światem nie kroczy już Czarny Roman i zamknięto Przekąski u Romana, najpierw te przy Krakowskim, potem przy Ludnej. Nie ma już urokliwej Doliny Muminków, zamknięto Syreni Śpiew a PKP Powiśle czasy świetności ma już dawno za sobą. Nie ma Czułego Barbarzyńcy, nie wspominając o zgliszczach po Jadłodajni Filozoficznej. Spalił się oryginalny Sen Pszczoły, Pardon To Tu opuścił okolice Placu Grzybowskiego. Warszawska wersja Sfinksa nie ma nic wspólnego z sopockim duchem i już nie pójdę na śniadanie do Szparki, Szpilki oraz Szpulki. Nie umówię się też na randkę pod starą Rotundą, nie pójdę na wernisaż do pawilonu Emilia, nie zobaczę Kozyry i Natalii LL w Narodowym. Są za to Starbucksy na każdym rogu, kiczowate nowe bulwary i plastikowe lokale. Warszawo, co poszło nie tak?”