Warszawo, czas na pobudkę!
Być może Wy, nasi czytelnicy jesteście już zmęczeni tym tematem, ale on jest naprawdę bardzo ważny, i jak widzicie sami jesteśmy zaangażowani fizycznie na rzecz naszej Warszawy. Czyniąc to jednak, mamy na ogół na uwadze szacunek do innych ludzi, i nie spoufalamy się z władzą. Ludziom kulturalnym pewne rzeczy nie uchodzą. My po prostu uważaliśmy, uważamy i uważać będziemy, że takie relacje są patologiczne. Pisaliśmy od dawna, że „aktywiści” to polityczna V kolumna, która zza kotar, będzie rządzić. To zdjęcie (pan Robert B, nawet nie kryje się już z tym) mówi o zbyt bliskiej kooperatywie „aktywistów” i ratusza, który już powoli wprowadza fizycznie ich „urbanistycznie” wizje
To jest grupka maksymalnie 15 osób, która jest zawsze obecna przy wszelkich zmianach dotyczących infrastruktury miasta! Wizja ta opiera się na zminimalizowaniu „samochodoblacharzy” (w ich języku), i siłowej odmianie ludzkich przyzwyczajeń. KAŻDY WARSZAWIAK OD URODZENIA PO ŚMIERĆ MA JEŹDZIĆ TYLKO KOMUNIKACJĄ MIEJSKĄ, I PRZEDE WSZYSTKIM ROWEREM!
Warszawa nie ma głównego architekta. Urzędniczka, która została powołana na to stanowisko, które piastuje je bodajże drugi rok, nie przygotowała do tej pory spójnego planu uranistycznego dla Warszawy. Przypomnijmy, że taki plan po 89 roku nie powstał nigdy. U nas projektuje się punktowo, a nie w oparciu o strukturę czy charakter miasta. Budżety partycypacyjne zmieniły się w maszynę do produkcji w większości dróg rowerowych, a konsultacje opierają się na fałszowaniu danych, które miasto uznaje za obowiązujące!
Pytamy zatem; dlaczego grupa osób, bez technicznego, zawodowego kierunkowego wykształcenia, przemeblowuje Warszawę? Jakie zdolności kompetencyjne, doświadczenie Ci ludzie posiadają? Odpowiadamy! Żadnego. Buciak jest geografem, co prawda sam siebie ogłosił urbanistą, i wszyscy w to uwierzyli! Warszawa stała się poligonem, na którym ci ludzie próbują swoich sił!
Jak na razie nasze scenariusze dotyczące naszego kochanego miasta i tzw. aktywistów, się sprawdzają w pełni. Tu nie trzeba być prorokiem. Wystarczy znać dobrze historię swojego miasta, ludzką naturę, narzędzia do manipulowania ludźmi; wpływanie na emocje, przywoływanie Matki Natury, generalnie ekologiczna świadomość, (która staje się kulturowym fetyszem) i po sprawie. I jeśli ktokolwiek z tym się nie zgadza to dostaje po łbie. Dziś jeden z naszych czytelników, osoba publiczna walcząca, słusznie zresztą, o prawa ludzi wyrzucanych z ich lokali, zasugerowała nam, że mamy „zakute łby od spalin”. Trudno dyskutować z tak infantylnym poziomem abstrakcji i „konwersacji”. Wystarczy sobie pośledzić fora dla „aktywistów rowerowych”, którzy nakręcają się nawzajem agresją wobec każdej/każdego, kto ma odmienne zdanie!
I już na koniec. Panie Robercie B. Dobra rada, proszę się już tak nie afiszować tą „przyjaźnią” z wiceprezydentem. Więcej skromności i samokrytycyzmu wobec siebie, a wobec innych więcej autentycznej empatii i zrozumienia. Trochę mniej megalomanii również Panu pomoże, tym bardziej że nie jest pan przecież żadnym autorytetem w jakiekolwiek dziedzinie. Na pewno dla tej części mieszkańców, którzy żywo interesują się swoim miastem. Proszę zostawić nasze miasto (może pan w swoim rodzinnym Szczecinie prowadzić doświadczenia) lub nauczyć się dialogu z innymi ludźmi, nie władzą, zwykłymi ludźmi!
PW

Nie my jedyni uważamy, że „aktywiści” w tej postaci są zagrożeniem dla miast! http://wgospodarce.pl/opinie/60779-aktywisci-miejscy-zagrozeniem-dla-miast?fbclid=IwAR3sqGVv84Iz4NISEkM7chQhHJvjIInH5sSpJm5fu4ApsfY0QY7rADfh3Ws