[DOKUMENT] „Skaryszewska”. To stąd wysyłano warszawiaków na roboty do III Rzeszy
W latach 1940–1944 przez obóz przejściowy usytuowany na warszawskiej Pradze-Południe, przy ul. Skaryszewskiej przeszło blisko 350 tys. Polaków. Niemal co trzeci z uwięzionych w Dulagu nr 1 został wywieziony na przymusowe roboty do III Rzeszy. Chociaż o obozie mówiła w czasie okupacji cała Warszawa, dziś jest to miejsce prawie zapomniane.
Wizja szczęśliwego życia w Rzeszy
Jedną z pierwszych dyrektyw, mającą ogromny wpływ na życie Polaków podczas okupacji, był dekret Hansa Franka o obowiązku pracy dla obywateli od 18 do 60 roku życia. W lutym 1940 r. wiek ten obniżono do lat 14. Zmiana dolnej granicy wieku wynikała z faktu, że czternastolatek ma wystarczająco sił fizycznych, by pracować, a zarazem ma na tyle sprytu i odwagi, by móc działać w konspiracji, której tworzeniu Niemcy chcieli jak najskuteczniej zapobiec.
Początkowo Niemcy starają się namówić Polaków do wyjazdu. W „Nowym Kurierze Warszawskim”, najbardziej popularnym tytule prasy gadzinowej, okupant przekonuje, że jedynie w Rzeszy Polacy odnajdą spokojne życie, stabilną pracę i godziwy zarobek. Na propagandowych plakatach widnieją uśmiechnięte twarze kobiet, których „radosne oczekiwania nie doznały rozczarowania”, a „szczekaczki” bezustannie kuszą wizją szczęśliwego życia w Rzeszy. Polacy nie dają się zwieść szumnym obietnicom, rozwijając jednocześnie własną działalność propagandową: na urzędowych ogłoszeniach okupanta naklejają hasła: „Zapamiętaj kilka słów: będzie Polska wolna znów” czy „Chcesz umierać na suchoty, jedź do Niemiec na roboty”. Niemcy, widząc, że owe metody nie przynoszą spodziewanego skutku, szukają innego sposobu na zdobycie rąk do pracy. Już w lutym 1940 r. na ulicach Warszawy przeprowadzane są branki na roboty, które szybko zaczęto nazywać łapankami. Mieczysław Kalata, w czasie wojny urzędnik niemieckiego biura pracy, podkreśla, iż przymus pracy był realizowany na trzy sposoby: poprzez obowiązek rejestracji ludności od 14 do 60 roku życia (zdarzało się, że dzieci natychmiast po ukończeniu szkoły powszechnej były wywożone do Niemiec), poprzez imienne wezwania oraz najbardziej popularną metodę – łapanki, w efekcie których pozyskiwano ok. 60 proc. robotników.
W listopadzie 1939 r., pod pretekstem epidemii duru brzusznego, zostają zamknięte wszystkie szkoły wyższe w Warszawie. Zarządzenie to stanowi podstawę do delegalizacji szkolnictwa wyższego. Dyrektor szkoły przy ul. Skaryszewskiej 8 dostaje rozkaz usunięcia z budynku wszystkich pomocy dydaktycznych oraz ławek. Od tego momentu wiadomo, że obiekt będzie miał nowe przeznaczenie.
Źródła podają, że już w grudniu 1939 r. w szkole byli zamknięci Polacy. W kwietniu 1940 r. łapanki w Warszawie stały się jeszcze bardziej dotkliwe, zaś okres ich największego natężenia to przełom 1942/1943. Wówczas to gmach niemalże pęka w szwach z powodu dużej liczby przywożonych w budach zatrzymanych. Wraz ze wzrostem intensywności łapanek zwiększa się czujność warszawiaków. Władze podziemia w lutym 1941 r., w artykule Pobór niewolnika, wzywają do: bezwzględnego bojkotu i uporczywego biernego oporu wobec branki na roboty, gdyż każdy zdrowy i silny Polak wywieziony do Rzeszy – to wzmaganie sił naszego wroga, ułatwianie mu przeprowadzenia wojny oraz osłabianie Polski w dniu dzisiejszym i w dniu przyszłych walk – z najbardziej potrzebnego elementu ludzkiego.
Polacy wykształcają w sobie swoisty instynkt, pomagający w uniknięciu łapanki, rodzi się też solidarność – ludzie ostrzegają się przed niebezpieczeństwem. Kto by tego nie robił, ten „świnia” („świnia” to najpopularniejszy epitet z czasu wojny: w niemieckim kinie siedzą świnie, tak też nazywane są kobiety zadające się z Niemcami, zresztą okupanci Polaków również określają słowem schweine).
(…)
„Schemat” pobytu na Skaryszewskiej nie uległ wielkim zmianom w ciągu kilku lat. Przetransportowani z ulicy, targowiska, pociągu czy nawet plaży. Polacy muszą się rozebrać, przejść do łaźni, stanąć pod natryskiem z zimną wodą, ubrania oddać do dezynfekcji, głowy mają golone i nacierane sabadylą, śmierdzącym środkiem owadobójczym, mającym zapobiec rozprzestrzenieniu się wszy. Niemcy panicznie boją się chorób zakaźnych i na każdym kroku dbają o to, by nie zarazić się tyfusem, gruźlicą czy jaglicą. Dzięki temu, z powodu złego stanu zdrowia bądź pod takim pretekstem, dziesiątki tysięcy ludzi zostają wypuszczone z obozów.
To mój osobisty hołd złożony ofiarom niemieckiego hitlerowskiego terroru, o którym nigdy nam nie wolno zapomnieć
Emocjonalnie, po skończeniu tego krótkiego dokumentu, byłem wykończony. Mam tego pecha, że bardzo dużo czuję i widzę – mowa tu o świecie niematerialnym. Ale jestem ogromnie wdzięczny Opatrzności, że zostawiam Warszawie ten dokument, i liczę, że znajdą się jacyś dobrzy ludzie, i zaopiekują się tym miejscem tak jak na to zasługuje.
Ten film nigdy by nie powstał gdyby nie Pani Róża Karwecka, były już kustosz miejsca pamięci i Pani Barbara Kowalska. Nie powstałby też gdyby nie Pan Jacek Czajka i historia o jego więzionym tu ojcu i książka, dzięki której mogłem zrealizować ten dokument. Nie powstałby też gdyby Filip Aleksander Zubowski, który zgodził się zrealizować ów film pro bono. Dokument miał swoją premierę pięć lat temu, ale wiem, że należy go przypominać co jakiś czas, bo wciąż to miejsce jest przez nas zapomniane!
🟦 Przy Waszym wsparciu takich dokumentów może powstać więcej. Spodobał Ci się dokument? Możesz postawić nam kawę: https://buycoffee.to/portalwarszawski
Pomysłodawca, scenariusz, narracja: Daniel Echaust, naczelny
Reżyseria, montaż: Filip Aleksander Zubowski
Tło historyczne w artykule: Muzeum Powstania Warszawskiego