Dziś opowiemy Państwu o czymś, co urzędnicy warszawskiego Ratusza nazywają „konsultacjami społecznymi”. Ale przenieśmy się na chwilę w czasie i przestrzeni …
Spokojna, cicha uliczka Warszawy. Idziesz równoległym do ulicy chodnikiem, Drogi Czytelniku w wakacyjny weekend, myśląc już o dwutygodniowym urlopie, w czasie którego opuścisz Warszawę. Mijasz rząd zaparkowanych wzdłuż ulicy samochodów, wśród których jest też twój, przyszykowany już do drogi. Pakujesz więc rodzinę i wyruszasz …
Wracasz po dwutygodniowym urlopie i … wszystko stoi na głowie ! Nie jesteś w stanie zaparkować jak dawniej, wzdłuż ulicy, gdyż stoi tam znak zakazu zatrzymania, jezdnię zwężono – za to poszerzono pas zieleni ! Próbujesz więc zaparkować nieco dalej – w małej zatoczce, którą kiedyś zwyczajowo zajmował Twój samochód. Patrzysz i nie wierzysz własnym oczom: zamiast zatoczki są słupki i żelazne barierki !
Napotykasz równie rozwścieczonego tą sytuacją swojego sąsiada, z którym wyruszacie do Urzędu Dzielnicy, aby dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za ten bajzel i samowolkę …
Tam urzędnik, uśmiechając się cynicznie stwierdza: „trzeba było chodzić na konsultacje społeczne”
Pytasz oszołomiony: Ejże, chwileczkę ? Jakie konsultacje ? Z kim ? kiedy ?
Okazuje się, że konsultacje istotnie się odbyły trzy miesiące wcześniej. Odpowiedzialne za ich przeprowadzenie jednostki Urzędu Miasta nie raczyły poinformować mieszkańców, że takie konsultacje w ogóle miały miejsce. Żadnych ogłoszeń na klatkach schodowych, żadnych ulotek, wkładanych do skrzynek, żadnych ogłoszeń w autobusach, tramawajach – słowem nic.
Jedyny ślad, to ledwie widoczna wzmianka na stronie https://konsultacje.um.warszawa.pl/ …
Sprawdzasz więc dokument-raport z tych konsultacji. Tu okazuje się, że w imieniu kilkunastu tysięcy mieszkańców ulicy decyzję podjęło …. 7 osób. I to właśnie oni zdecydowali o kształcie ulicy po wykonanym remoncie – czyli w konsekwencji o likwidacji miejsc parkingowych …
Kuriozum ? W żadnym wypadku ! – takie sytuacje są w Warszawie na porządku dziennym ! Konsultacje społeczne były (i są nadal) ulubionym instrumentem, za pomocą którego członkowie ruchów miejskich oraz urzędnicy stołecznego Ratusza rozgrywają mieszkańców, forsując niekorzystne dla dużej części z nich zmiany wg. ich własnego „widzimisię” !
I właśnie Ty, Drogi czytelniku – padłeś w tym przypadku ofiarą układu pomiędzy aktywistami miejskimi – a urzędnikami (często wywodzącymi się z różnorakich ruchów miejskich). Aby mieszkańcy nie mogli interweniować przeciwko likwidacji ich miejsc parkingowych – urzędnicy po prostu zataili (bo jak to inaczej nazwać) informację o przeprowadzanych konsultacjach. Za to wiedzieli o nich dobrze poinformowani przez „swoich” aktywiści miejscy. Zjawiła się ich reprezentacja , podała sobie z urzędnikami ręce, wypiła kawę. I razem stwierdzili, że Twoje miejsce parkingowe to zwykłe zawłaszczenie przestrzeni miejskiej i że oni jako „większość mieszkańców” – najzwyczajniej w świecie Ci je zlikwidują.
Tak działał do tej pory patologiczny mechanizm konsultacji społecznych. Konsultacji, które od razu stawiały Ciebie, Drogi Czytelniku – przed faktem dokonanym.
Dalszy ciąg nastąpi …
za; STOP aktywizmowi miejskiemu w Warszawie