O to fragment wywiadu z roku 2011.
Jak wyobrażał pan sobie Warszawę przyszłości? Mieliście wtedy konkretną wizję urbanistyczną?
O, to jest największa bolączka architektury. Myśli się o formie pojedynczego budynku, a nie o tym, że jest on elementem większej całości; to jest niestety problem ogólnoświatowy. Neoliberalizm wprowadza estetykę szoku. Budynek ma być wyjątkowy, a nie – służyć człowiekowi. Przykładem są projektanci Zaha Hadid albo Libeskind z jego Muzeum Historii Żydów Niemieckich. Ten budynek pokazuje dramat Holocaustu, a przecież nie tylko do niego sprowadza się historia Żydów w tym kraju. Moim zdaniem nie wolno było aż tak. Wnętrza natomiast są doskonałe i świetnie pokazują historię, a wnętrze Zagłady osiąga doskonałość.
A jakie są estetyczne reakcje inwestorów na pana projekty?
Jest cała masa ludzi, którzy ich naprawdę nienawidzą. Ostry odrzut jest także ze strony architektów. Bo to jest pewien atawizm. Przez tysiące lat ewolucji człowiek naturę wycinał, wypalał i betonował. Bo roślinność jest agresywna i trzeba wiedzieć, jak się z nią obchodzić, jak ją dobrać. W SGGW dominuje kierunek artystyczny. Tam nauczycielami są świetni artyści. Tam mówi się o pięknie krajobrazu, ale nauki o roślinach, które współżyją lub nie, które są użyteczne dla biosfery lub nie, praktycznie nie ma. Sztuka robienia ogrodów upada.
Czy tak pomyślana jest także budowana teraz opera oraz kampus uniwersytetu w Białymstoku?
Tak. Wewnątrz mają najnowocześniejszą technikę, niezwykle skomplikowaną. A na zewnątrz są całe zatopione w zieleni. Miała tam być roślinność, która współżyje z budynkiem, nie niszczy go, nie wymaga specjalnej troski. Jak kiedyś przy chałupach chłopskich. Ale dzieje się to samo co z ogrodem na dachu BUW-u. 'Nie będziemy tu sadzić chwastów’ – usłyszałem. Na BUW-ie też miał być ogród botaniczny poświęcony idei współżycia rośliny z budynkiem, ale uniwersytet zdecydował, że ma być ślicznie. W tej chwili ten ozdobny ogród wymaga ogromnej pracy i finansów.
Nie trafia pana szlag?
Trafia. Ale co zrobić. Trudno dziś budować. Nasza ustawa o zamówieniach publicznych to w wielu miejscach skrajny idiotyzm napisany przez kogoś, kto chyba nigdy nie był na budowie. Każda budowla to prototyp, zawsze dzieje się pierwszy raz, nie da się wszystkiego przewidzieć. Ustawa mówi słusznie, że wybór projektu jest z konkursu, a wybór wykonawcy – z przetargu. Jednocześnie mówi, że każda śrubka i każdy grosz muszą być wyliczone przed rozpoczęciem budowy. O przyznanej sumie decyduje ktoś w ministerstwie, kto przeczytał po raz pierwszy instrukcję europejską, napisaną skądinąd też przez biurokratę, a nie przez fachowca. I na wszelki wypadek z każdej strony się zabezpiecza, dodając utrudnień. Operę w Białymstoku wyceniliśmy na 90 milionów. Pięć lat temu. Przed wyborami samorządowymi pan marszałek powiedział: 'My to zbudujemy za 50 milionów’. Po kolejnych wyborach nowy marszałek powiedział, że opery nie chce. Niestety był już wybudowany stan surowy. Przyszedł więc Zdrojewski i powiedział: 'Macie dokończyć, tu są pieniądze’ – i dał 200 milionów. Teraz brakuje podobno 40 milionów.
Jak pracuje się w liberalizmie? Inwestorzy się wtrącają?
Droga pani, przecież ja pracuję dla inwestorów. Robię to, co każdemu z nich odpowiada. Inwestorzy wyznają dziś święte prawo własności. Uważają, że jak ktoś ma kawałek terenu, to może wszystko. Konflikty w przestrzeni narastają, panuje chaos budowlany. Ja uważam, że planowanie urbanistyczne i ograniczanie prawa własności na terenach koncentracji ludzi jest konieczne! Przepisy się komplikują, urzędy w nich toną. Bardzo szanuję własność, ale głównie intelektualną, bo to jedyna prawdziwa własność człowieka, resztę – ziemię, powietrze, wodę – człowiek sobie zawłaszczył.
Jaki system byłby dobry?
Połączenie socjalizmu i liberalizmu, świadome zrównoważenie. Problemem socjalizmu było to, że za podstawowe uznawał rzeczy wspólne. Problemem liberalizmu jest to, że nie ma dóbr wspólnych, tylko osobne jednostki, które ze sobą walczą.
Czy polska architektura ma szansę być piękna?
Kiedyś na pytanie, jak uzyskać dzieło sztuki, Michał Anioł odparł: należy zlecić to mistrzowi. Tylko tak mogę odpowiedzieć
Wywiad z roku 2011. Monika Redzisz, Wysokie Obcasy
zdj. arch-martianna